Internetowa encyklopedia zbierająca informacje o uniwersum Wiedźmina pęka w szwach, starając się pomieścić wszystkie wprowadzane przez różne media fakty i zachować w nich względny porządek i spójność. W tak pięknych okolicznościach przyrody ukazuje się „Rozdroże kruków”, najnowsza książka Andrzeja Sapkowskiego, będąca niejako prequelem do dotychczasowych przygód Białego Wilka, a wraz z nią nowe fakty, nowe odpowiedzi i nowe pytania.
„RĘKOPIS ZNALEZIONY W SARAGOSSIE” NIE POWINIEN ISTNIEĆ
Wywiad z Neilem Gaimanem
Rok 2025 jest Rokiem Wojciecha Jerzego Hasa. Senat Rzeczypospolitej Polskiej, w setną rocznicę urodzin reżysera, postanowił oddać hołd jednemu z najwybitniejszych twórców naszych czasów, który wpisał się w polską i światową kinematografię. Z tej okazji porozmawialiśmy z Neilem Gaimanem o jego fascynacji filmami polskiego twórcy – „Rękopisem znalezionym w Saragossie” i „Sanatorium pod klepsydrą”. Brytyjski pisarz jest też wielkim fanem twórczości Jana Potockiego i Bruno Schulza.
Andrzej Zimniak
INTELIGENTNY KRZEM, KSIĄŻKI I MY
Popularna jest opinia, że sztuczna inteligencja (SI) będzie stanowiła dla umysłów podobną wyrękę, jaką maszyna parowa była kiedyś dla mięśni przy pracy fizycznej. Ale to zgrabne porównanie zakłada, że SI pozostanie wciąż tylko narzędziem w naszej dyspozycji. Załóżmy, że tak będzie, przynajmniej przez najbliższe lata.
Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz
SZTUCZKI NA DUŻYM EKRANIE
czyli magicy z lamusa cz. 1
W końcu XIX wieku tylko jeden budynek w Anglii mógł szczycić się mianem najsłynniejszego domu tajemnic ‒ Egyptian Hall, położony niedaleko Piccadilly Circus. Wybudowany w 1812 roku, za nudną neoklasyczną fasadą skrywał sale stylizowane na egipskie świątynie, ze ścianami i sufitami pokrytymi adekwatnymi freskami zainspirowanymi motywami znad Nilu. Przez lata wystawiano tam różne kolekcje i dzieła sztuki, aż w 1873 roku stał się siedzibą magicznego teatru Johna Nevila Maskelyne’a i George’a Alfreda Cooke’a.
Ponadto w numerze:
‒ wywiad z Unką Odyą i galeria artystki;
‒ wywiad z Krzysztofem Bilińskim z Wydawnictwa IX;
‒ opowiadania m.in. Wołodymyra Arieniewa i Justyny Hankus;
‒ felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.
Rzuciłem okiem na dwa, trzy wersy każdej strony opowiadań i mnie nie odrzuciło(podejrzane, reptilianie?). Wiem że, zjedz mięsko chociaż jak nie kartofelki:), ale coś tak czuję że przyprawię publicystyką i wyliżę talerz do czysta. Zwierz zadowolony:D
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
No to lecimy z nowym rocznikiem:
PASAŻERKA Joanna Łańcucka:
Ciekawy tekst. Podobało mi się powolne budowanie tajemnicy i grozy w tym opowiadaniu. Jednak finał wywraca ten tekst do góry nogami. Przez lwią część Autorka snuje opowieść, skupia się na budowaniu postaci, wprowadza wątek z lokatorką z nieczynnego ośrodka wypoczynkowego, potem zaczynają się dziać dziwne, niepokojące rzeczy związane z partnerem bohaterki, a na koniec JEB ‒ gwałtowny, dość brutalny finał.
Za szybko, za bardzo na chybcika. Może takie było zamierzenie Autorki, by wstrząsnąć czytelnikiem, ale mi się to nie podobało. Wolę w tekstach konsekwencję. Zwłaszcza, że początek opowiadania ma swój fajny, niepokojący charakter. Szkoda, że tak go zaprzepaszczono.
Dobry tekst, który jednak pozostawia uczucie rozczarowania.
SEZON HOTEL **** Justyna Hankus:
Gdybym miał krótko określić ten tekst to użyłbym dwóch epitetów: nieprzytomny i (pod koniec) schizofreniczny. Brzmi osobliwie? Ale ten tekst właśnie taki jest ! ;)
Początek mnie nie przekonał. Bohaterka mało sympatyczna, krytykująca każdego kogo spotkała. Ale później wciągnęło. Udało się w intrygujący sposób osiągnąć właśnie tą „nieprzytomność” bohaterki. Ale to zasługa właśnie konsekwencji w prowadzeniu narracji. I ta konsekwencja procentuje.
Fabuła jest dość prosta, z udanym, choć nienowym, twistem. Jednak sam tekst jest dość enigmatyczny. Ostatniego akapitu nie zrozumiałem. Podobnie tytuł jest dla mnie tajemnicą :(
EPITAFIUM Marek Kolenda:
Mam mieszane odczucia. Czyta się to dobrze, z zainteresowaniem, ale liczyłem na jakieś głębsze przemyślenia na temat śmierci, żałoby, pogodzenia się ze stratą. Rozmowa bohatera z żoną to jedno wielkie rozczarowanie. Nie nazwałbym tego opowiadania czytadłem, bo trzyma dobry poziom, ale ta historia, aż prosi się o jakąś poważniejszą refleksję. Jeśli finał miał uderzać w tony horroru ‒ to wyszło średnio.
Ostatni akapit, w którym dowiadujemy się co Albert faktycznie uczynił żonie, sporo miesza w fabule. Wyjawienie tego sekretu jest wręcz niszczycielskie dla wiarygodności tej historii. Bo czy po zrobieniu TEGO, Albert naprawdę chciałby się skonfrontować z duchem żony? Czy duch żony po TYM, naprawdę prosiłby Alberta by do niej dołączył? SPOILER: kto prosiłby własnego mordercę, by do niego dołączył, by znów byli razem? Samotność samotnością, ale to brzmi jak czyste wariactwo.
Wolałbym, aby sprawa, za którą Albert chciał przeprosić żonę pozostała tajemnicą. Bo w zaserwowanej formie, ona rwie szwy którymi postacie i historia trzymały się razem. Po jej wyjawieniu bohaterowie przestają być wiarogodni, wydają się sztucznie umotywowani, a fabuła niewiarygodna, pozbawiona logiki.
Dobry tekst, ale ostatni akapit ‒ do wyjebania :)
SMUTNI LUDZIE SĄ NAJSMACZNIEJSI Mariusz Wojteczek:
Jeśli ktoś dzisiaj bierze na warsztat wampiry, to albo jest wyjątkowo odważnym pisarzem, albo… szaleńcem :)
Okazało się, że jednak mamy do czynienia z odważnym Autorem. Myślę, że za sukcesem tego opowiadania stoi fakt, że Autor „nie epatuje wampiryzmem” głównego bohatera. To je uratowało ;)
Ogólnie bardzo dobry tekst. Podobało mi się osadzenie historii (w głównej mierze) w burzliwych czasach początku III RP. Nadaje to tekstowi klimat. Dodatkowo w tekście znajdziemy sporo perełek ‒ ot, chociażby z pierwszego akapitu fragment o tym jak buty dla ojca bohatera były symbolem zniewolenia. Udana refleksja, mająca w sobie ten jakże cenny w literaturze ładunek emocjonalny. Mnie to chwyciło :)
Ogólnie pióro Autor ma bardzo dobre. To jest rodzaj literatury, który bardzo cenię, czyli bez wielkich ozdobników, ale zawsze w punkt, do celu. Choćby zdanie:
Ja się z ojcem pożegnałem już dawno, jak na tym wózku usiadł.
Mocne, wyraziste, ale napisane prosto, klarownie.
Finał wyjątkowo dobry ‒ taki słodko-gorzki, pochwała przez krytykę. Fajnie to wyszło.
Bardzo udany tekst.
Nazwisko Autora zapisuję sobie, bo coś czuję, że o panu Wojteczku jeszcze usłyszymy, że namiesza chłopina na naszym rynku. Oko Surona zostało zwrócone na Autora i teraz będzie już patrzeć, śledzić… ;)
MUZYKANCI. CZWARTY DAR Wołodymyr Arieniew:
Niezłe, choć początek trochę przekombinowany, chaotyczny. Nie mogłem się w tym rozeznać. Długo nie byłem pewien, czy to faktycznie zwierzęta, czy raczej takie „zwierzęta-humanoidy” jak choćby w komiksie Blacksad.
Ogólnie to taka trochę bajka. Nie czyta się tego źle, ale to nie moje klimaty. Chyba dość trafnie opisuje to opowiadanie tytuł rozdziału dziesiątego:
pełen kiepskich żartów i prawdziwych cudów
Właśnie taki jest cały ten tekst! :)
Do poczytania, zwłaszcza we święta. Ale, że moja prenumerata dotarła w sylwestra, to i nie dziwota, że mnie nie chwyciło ;)
CIOTECZKA MERLE I PASTUCH 4200 R.S.A. Garcia:
Ja wiem, że to taka stylizacja, że to zamierzone, ale pierwsze strony czytałem z kołatającą w głowie jedną myślą: ale potworek!
Ja wiem, że takie zabawy z formą się udają, ot choćby „Kwiaty dla Algernona”, czy „Mechaniczna pomarańcza”, ale to nieliczne wyjątki potwierdzające, że temat jest grząski i pisanie takich tekstów przypomina przedzieranie się Froda i Sama przez Martwe Bagna :)
No nie porwały mnie perypetie pastucha 4200 i ciągle zjadającego go capa Ignacego. A jeśli ktoś zastanawia się, czy to chociaż zabawne, to wyjaśniam, że mało bądź wcale, a poziom żartów czasem faktycznie budzi uśmiech, ale politowania, jak w tym przypadku:
– Jak ino Ignaś mie wysra, to sie zbiere do kupy…
Nie jest to całkiem tragiczne, pod koniec jest przyjemny, ciepły fragment, który nawet lekko mnie wzruszył, ale ogólnie – potworek ;)
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
No i mamy. Rok 2025!
Jakoś nie nastraja mnie to optymistycznie…
Ale na czarne myśli najlepsza lektura. Najlepiej dobrych tekstów. A takich w nowym numerze Nowej Fantastyki nie zabrakło!
W prozie polskiej tym razem rządzi horror.
„Pasażerka” Joanny Łańcuckiej – jest klimatycznie, obyczajowo i nawet czasem niepokojąco. Cóż, kiedy zakończenie zepsuło mi ten tekst. Nie zrozumiałem zapewne!
„Sezon Hotel ****” Justyny Hankus – też niczego sobie klimacik. Trochę surrealistyczny. Nie wiem dlaczego, ale w głowie ciągle siedział mi Kingowski hotel „Panorama”. Choć tekstowi bliżej raczej do Topora („Lokatora” głównie). Mnie się podobało!
„Epitafium” Marka Kolendy – tekst najlepszy z całej czwórki tekstów polskich. Jako zwolennik minimalizmu byłbym za przycięciem początku, to wtedy opowiadanie byłoby bardzo dobre. A tak jest tylko, i aż, dobre!
Czyli – jest klimat, czasem dreszcz po krzyżu przebiegnie, i jest dobre zakończenie! Świetnie się „Epitafium” czytało.
„Smutni ludzie są najsmaczniejsi” Mariusza Wojteczka – a tu nic nowego dla siebie nie znalazłem. Że ludzkie potwory posługują się potworami? Żadne to odkrycie. IMHO najsłabszy polski tekst.
A co tam panie za granicą piszą? Ano to.
„Muzykanci. Czwarty dar” Wołodymyra Arieniewa – to opko spóźniło się o miesiąc (znaczy dla nas, bo dla prawosławnych jest akurat na czas). Bardzo miłe, chwytające za serce opowiadanie o sile miłości, przyjaźni, współpracy. Prosty tekścik, nienowatorskie urban fantasy, ale świetnie mi się go czytało. I tylko szkoda, że nie w Święta, bo to byłby to właściwy czas na ten tekst.
„Cioteczka Merle i Pastuch 4200” R.S.A. Garcia – autorka pochodzi z bardzo dla nas egzotycznego kraju, Trynidadu. I napisała coś w sumie bardzo prostego – że najbardziej w życiu liczą się uczucia. Nawet jeśli obdarzymy nimi maszyny i zwierzęta. Kolejny tekst grający na tychże właśnie uczuciach, ale za to jak pięknie! I w końcu nareszcie rozumiem, za co tekst został obdarowany Nebulą. Tym razem jestem za!
Aha, trochę ta stylizacja językowa wydała mi się przesadna. Nie wiem, czy tak było w oryginale, ale trochę to można było jednak wygładzić. Czy tłumacz HumTrans42 to sztuczna inteligencja?
Publicystyka.
Świetny tekst Aleksandry Klęczar o mitach greckich. Pewnie dzięki nim tak lubię fantastykę, bo to przecież fantasy pełną gębą. Ale mam pytanie do Autorki – moje wydanie „Mitów…” z lat 70-tych, które to było źródłem mego zauroczenia, (jak pamiętam, bo gdzieś zaginęło), podpisane zostało przez dwie autorki – Wandę Markowską i Annę Milską. Jakieś szachrajstwo się tam zdarzyło?
Tekstu o Wiedźminie nie czytałem, bo jeszcze jestem przed lekturą „Rozdroża kruków”. Co do tekstu Zimniaka i wstępniaka Naczelnego mam jedną wskazówkę – pieniądz gorszy wypiera lepszy. Chemia fastfoodów wyparła jedzenie organiczne. Rap wyparł muzykę. Itd. itp. Generalnie oczywiście, bo enklawy istnieją. To znaczy – dla twórców ludzkich otworzy się jedynie nisza. Reszta to będzie produkcja maszynowa.
Taką nie był na pewno „Rękopis znaleziony w Saragosssie” nad którym rozpływa się Neil Gaiman. Film widziałem, książka czeka na półce, więc powiem tylko – wspaniale!
Z rozmowy z panią Unką Odyą wyniosłem właściwie tylko jedno wrażenie – to już nie mój świat, ten świat młodych (te wszystkie dys– to dopiero „ryją mi banię”). Pani ma rozpisaną karierę do wieku lat 45, a potem…No właśnie! Jak to kiedyś powiedział mój syn: „tato, jak ja będę miał dwadzieścia lat i będę dorosły, to ty będziesz już stary i umarniesz”?
Za to bardzo mnie podniósł na duchu wywiad z Krzysztofem Bilińskim – to właśnie tacy będą twórcy enklaw ludzkiego pisania w zalewie utworów tworzonych przez SI. I choć twórczość niektórych wymienionych autorów „bani mi nie ryje”, a wręcz uważam ją za artystowski bełkot, to jeśli ktoś chce to czytać? Super! Oby więcej takich Wydawnictw IX!
Literówek – 8, choć z podanych wyżej przyczyn nie wyłapywałem ich w tekście wiedźminowskim i opowiadaniu Garcii.
A z wrodzonego czepialstwa przypomnę, że Colombo to była stolica Cejlonu (a jest miasto w Brazylii). Słynny detektyw nazywał się Columbo. Bo w już w drugim numerze z rzędu ten mikrobłądzik się pojawia!
PS. Wszystkiego dobrego (mimo wszystko) Czytelników i Redakcji NF na Nowy, 2025 rok, życzy Staruch.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
@Staruch
Szukam wspólnego wydania mitów greckich Markowskiej i Milskiej – one sporo współpracowały, a ich książki często wychodziły jako pewien rodzaj, hmmm, kompilacji, to znaczy części niektórych były wydawane osobno, albo wydane osobno krótkie baśnie łączono w całości. Ja mam wydanie – n+1 wznowienie, bo było ich wiele – “Mitów Greków i Rzymian” samej Markowskiej, ale ona w ogóle do tematyki mitów w opracowaniu dla młodzieży podchodziła trzy razy – w 1949, w latach 50. i potem w końcu w 1968. Musi mnie porównać jakiś mit w tych trzech wersjach…
I dziękuję za miłe słowa :)
Oraz, Staruchu, Unka Ondya jest z rocznika 1986, bliżej czterdziestki niż świata dzisiejszych nastolatków :)
ninedin.home.blog
@Ninedin
Ja miałem takie kieszonkowe wydanie z lat 70-tych. I pamiętam na pewno (co prawda to duży hazard w moim wieku tak mówić ;)), że na okładce były nazwiska obu pań.
A co do Artystki – jestem w takim razie starszy niż myślałem ;)
EDIT: Muszę kiedyś pogrzebać na Strychu, bo nawet wujek Gugiel nie pomaga. A może rzeczywiście źle pamiętam ?
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.