Czasopisma

Dodaj re­cen­zję

Nowa Fantastyka 01/25

Pre­nu­me­ra­ta   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Le­gi­mi

 

Mar­cin Ba­tyl­da

PEW­NE­GO RAZU W KA­EDWEN

 

In­ter­ne­to­wa en­cy­klo­pe­dia zbie­ra­ją­ca in­for­ma­cje o uni­wer­sum Wiedź­mi­na pęka w szwach, sta­ra­jąc się po­mie­ścić wszyst­kie wpro­wa­dza­ne przez różne media fakty i za­cho­wać w nich względ­ny po­rzą­dek i spój­ność. W tak pięk­nych oko­licz­no­ściach przy­ro­dy uka­zu­je się „Roz­dro­że kru­ków”, naj­now­sza książ­ka An­drze­ja Sap­kow­skie­go, bę­dą­ca nie­ja­ko pre­qu­elem do do­tych­cza­so­wych przy­gód Bia­łe­go Wilka, a wraz z nią nowe fakty, nowe od­po­wie­dzi i nowe py­ta­nia.

 

 „RĘ­KO­PIS ZNA­LE­ZIO­NY W SA­RA­GOS­SIE” NIE PO­WI­NIEN IST­NIEĆ

Wy­wiad z Ne­ilem Ga­ima­nem

 

Rok 2025 jest Ro­kiem Woj­cie­cha Je­rze­go Hasa. Senat Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, w setną rocz­ni­cę uro­dzin re­ży­se­ra, po­sta­no­wił oddać hołd jed­ne­mu z naj­wy­bit­niej­szych twór­ców na­szych cza­sów, który wpi­sał się w pol­ską i świa­to­wą ki­ne­ma­to­gra­fię. Z tej oka­zji po­roz­ma­wia­li­śmy z Ne­ilem Ga­ima­nem o jego fa­scy­na­cji fil­ma­mi pol­skie­go twór­cy – „Rę­ko­pi­sem zna­le­zio­nym w Sa­ra­gos­sie” i „Sa­na­to­rium pod klep­sy­drą”. Bry­tyj­ski pi­sarz jest też wiel­kim fanem twór­czo­ści Jana Po­toc­kie­go i Bruno Schul­za.

 

An­drzej Zim­niak

IN­TE­LI­GENT­NY KRZEM, KSIĄŻ­KI I MY

 

Po­pu­lar­na jest opi­nia, że sztucz­na in­te­li­gen­cja (SI) bę­dzie sta­no­wi­ła dla umy­słów po­dob­ną wy­rę­kę, jaką ma­szy­na pa­ro­wa była kie­dyś dla mię­śni przy pracy fi­zycz­nej. Ale to zgrab­ne po­rów­na­nie za­kła­da, że SI po­zo­sta­nie wciąż tylko na­rzę­dziem w na­szej dys­po­zy­cji. Za­łóż­my, że tak bę­dzie, przy­naj­mniej przez naj­bliż­sze lata.

 

Agniesz­ka Haska, Jerzy Sta­cho­wicz

SZTUCZ­KI NA DUŻYM EKRA­NIE

czyli ma­gi­cy z la­mu­sa cz. 1

 

W końcu XIX wieku tylko jeden bu­dy­nek w An­glii mógł szczy­cić się mia­nem naj­słyn­niej­sze­go domu ta­jem­nic ‒ Egyp­tian Hall, po­ło­żo­ny nie­da­le­ko Pic­ca­dil­ly Cir­cus. Wy­bu­do­wa­ny w 1812 roku, za nudną neo­kla­sycz­ną fa­sa­dą skry­wał sale sty­li­zo­wa­ne na egip­skie świą­ty­nie, ze ścia­na­mi i su­fi­ta­mi po­kry­ty­mi ade­kwat­ny­mi fre­ska­mi za­in­spi­ro­wa­ny­mi mo­ty­wa­mi znad Nilu. Przez lata wy­sta­wia­no tam różne ko­lek­cje i dzie­ła sztu­ki, aż w 1873 roku stał się sie­dzi­bą ma­gicz­ne­go te­atru Johna Ne­vi­la Ma­ske­ly­ne’a i Geo­r­ge’a Al­fre­da Cooke’a.

 

Po­nad­to w nu­me­rze:

‒ wy­wiad z Unką Odyą i ga­le­ria ar­tyst­ki;

‒ wy­wiad z Krzysz­to­fem Bi­liń­skim z Wy­daw­nic­twa IX;

‒ opo­wia­da­nia m.in. Wo­ło­dy­my­ra Arie­nie­wa i Ju­sty­ny Han­kus;

‒ fe­lie­to­ny, re­cen­zje i inne stałe atrak­cje.

 

Pre­nu­me­ra­ta   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Le­gi­mi

 

Komentarze

ob­ser­wuj

Rzu­ci­łem okiem na dwa, trzy wersy każ­dej stro­ny opo­wia­dań i mnie nie od­rzu­ci­ło(po­dej­rza­ne, rep­ti­lia­nie?). Wiem że, zjedz mię­sko cho­ciaż jak nie kar­to­fel­ki:), ale coś tak czuję że przy­pra­wię pu­bli­cy­sty­ką i wy­li­żę ta­lerz do czy­sta. Zwierz za­do­wo­lo­ny:D

Czołg może wpaść w po­ślizg na zwło­kach, na as­fal­cie

 

 

No to le­ci­my z nowym rocz­ni­kiem:

 

PA­SA­ŻER­KA Jo­an­na Łań­cuc­ka:

 

Cie­ka­wy tekst. Po­do­ba­ło mi się po­wol­ne bu­do­wa­nie ta­jem­ni­cy i grozy w tym opo­wia­da­niu. Jed­nak finał wy­wra­ca ten tekst do góry no­ga­mi. Przez lwią część Au­tor­ka snuje opo­wieść, sku­pia się na bu­do­wa­niu po­sta­ci, wpro­wa­dza wątek z lo­ka­tor­ką z nie­czyn­ne­go ośrod­ka wy­po­czyn­ko­we­go, potem za­czy­na­ją się dziać dziw­ne, nie­po­ko­ją­ce rze­czy zwią­za­ne z part­ne­rem bo­ha­ter­ki, a na ko­niec JEB ‒ gwał­tow­ny, dość bru­tal­ny finał.

Za szyb­ko, za bar­dzo na chyb­ci­ka. Może takie było za­mie­rze­nie Au­tor­ki, by wstrzą­snąć czy­tel­ni­kiem, ale mi się to nie po­do­ba­ło. Wolę w tek­stach kon­se­kwen­cję. Zwłasz­cza, że po­czą­tek opo­wia­da­nia ma swój fajny, nie­po­ko­ją­cy cha­rak­ter. Szko­da, że tak go za­prze­pasz­czo­no.

Dobry tekst, który jed­nak po­zo­sta­wia uczu­cie roz­cza­ro­wa­nia.

 

SEZON HOTEL **** Ju­sty­na Han­kus:

 

Gdy­bym miał krót­ko okre­ślić ten tekst to użył­bym dwóch epi­te­tów: nie­przy­tom­ny i (pod ko­niec) schi­zo­fre­nicz­ny. Brzmi oso­bli­wie? Ale ten tekst wła­śnie taki jest ! ;)

Po­czą­tek mnie nie prze­ko­nał. Bo­ha­ter­ka mało sym­pa­tycz­na, kry­ty­ku­ją­ca każ­de­go kogo spo­tka­ła. Ale póź­niej wcią­gnę­ło. Udało się w in­try­gu­ją­cy spo­sób osią­gnąć wła­śnie tą „nie­przy­tom­ność” bo­ha­ter­ki. Ale to za­słu­ga wła­śnie kon­se­kwen­cji w pro­wa­dze­niu nar­ra­cji. I ta kon­se­kwen­cja pro­cen­tu­je.

Fa­bu­ła jest dość pro­sta, z uda­nym, choć nie­no­wym, twi­stem. Jed­nak sam tekst jest dość enig­ma­tycz­ny. Ostat­nie­go aka­pi­tu nie zro­zu­mia­łem. Po­dob­nie tytuł jest dla mnie ta­jem­ni­cą :(

 

EPI­TA­FIUM Marek Ko­len­da:

 

Mam mie­sza­ne od­czu­cia. Czyta się to do­brze, z za­in­te­re­so­wa­niem, ale li­czy­łem na ja­kieś głęb­sze prze­my­śle­nia na temat śmier­ci, ża­ło­by, po­go­dze­nia się ze stra­tą. Roz­mo­wa bo­ha­te­ra z żoną to jedno wiel­kie roz­cza­ro­wa­nie. Nie na­zwał­bym tego opo­wia­da­nia czy­ta­dłem, bo trzy­ma dobry po­ziom, ale ta hi­sto­ria, aż prosi się o jakąś po­waż­niej­szą re­flek­sję. Jeśli finał miał ude­rzać w tony hor­ro­ru ‒ to wy­szło śred­nio.

Ostat­ni aka­pit, w któ­rym do­wia­du­je­my się co Al­bert fak­tycz­nie uczy­nił żonie, sporo mie­sza w fa­bu­le. Wy­ja­wie­nie tego se­kre­tu jest wręcz nisz­czy­ciel­skie dla wia­ry­god­no­ści tej hi­sto­rii. Bo czy po zro­bie­niu TEGO, Al­bert na­praw­dę chciał­by się skon­fron­to­wać z du­chem żony? Czy duch żony po TYM, na­praw­dę pro­sił­by Al­ber­ta by do niej do­łą­czył? SPO­ILER: kto pro­sił­by wła­sne­go mor­der­cę, by do niego do­łą­czył, by znów byli razem? Sa­mot­ność sa­mot­no­ścią, ale to brzmi jak czy­ste wa­riac­two.

Wo­lał­bym, aby spra­wa, za którą Al­bert chciał prze­pro­sić żonę po­zo­sta­ła ta­jem­ni­cą. Bo w za­ser­wo­wa­nej for­mie, ona rwie szwy któ­ry­mi po­sta­cie i hi­sto­ria trzy­ma­ły się razem. Po jej wy­ja­wie­niu bo­ha­te­ro­wie prze­sta­ją być wia­ro­god­ni, wy­da­ją się sztucz­nie umo­ty­wo­wa­ni, a fa­bu­ła nie­wia­ry­god­na, po­zba­wio­na lo­gi­ki.

Dobry tekst, ale ostat­ni aka­pit ‒ do wy­je­ba­nia :)

 

SMUT­NI LU­DZIE SĄ NAJ­SMACZ­NIEJ­SI Ma­riusz Woj­te­czek:

 

Jeśli ktoś dzi­siaj bie­rze na warsz­tat wam­pi­ry, to albo jest wy­jąt­ko­wo od­waż­nym pi­sa­rzem, albo… sza­leń­cem :)

Oka­za­ło się, że jed­nak mamy do czy­nie­nia z od­waż­nym Au­to­rem. Myślę, że za suk­ce­sem tego opo­wia­da­nia stoi fakt, że Autor „nie epa­tu­je wam­pi­ry­zmem” głów­ne­go bo­ha­te­ra. To je ura­to­wa­ło ;)

Ogól­nie bar­dzo dobry tekst. Po­do­ba­ło mi się osa­dze­nie hi­sto­rii (w głów­nej mie­rze) w burz­li­wych cza­sach po­cząt­ku III RP. Na­da­je to tek­sto­wi kli­mat. Do­dat­ko­wo w tek­ście znaj­dzie­my sporo pe­re­łek ‒ ot, cho­ciaż­by z pierw­sze­go aka­pi­tu frag­ment o tym jak buty dla ojca bo­ha­te­ra były sym­bo­lem znie­wo­le­nia. Udana re­flek­sja, ma­ją­ca w sobie ten jakże cenny w li­te­ra­tu­rze ła­du­nek emo­cjo­nal­ny. Mnie to chwy­ci­ło :)

Ogól­nie pióro Autor ma bar­dzo dobre. To jest ro­dzaj li­te­ra­tu­ry, który bar­dzo cenię, czyli bez wiel­kich ozdob­ni­ków, ale za­wsze w punkt, do celu. Choć­by zda­nie:

Ja się z ojcem po­że­gna­łem już dawno, jak na tym wózku usiadł.

Mocne, wy­ra­zi­ste, ale na­pi­sa­ne pro­sto, kla­row­nie.

Finał wy­jąt­ko­wo dobry ‒ taki słod­ko-gorz­ki, po­chwa­ła przez kry­ty­kę. Faj­nie to wy­szło.

Bar­dzo udany tekst.

Na­zwi­sko Au­to­ra za­pi­su­ję sobie, bo coś czuję, że o panu Woj­tecz­ku jesz­cze usły­szy­my, że na­mie­sza chło­pi­na na na­szym rynku. Oko Su­ro­na zo­sta­ło zwró­co­ne na Au­to­ra i teraz bę­dzie już pa­trzeć, śle­dzić… ;)

 

MU­ZY­KAN­CI. CZWAR­TY DAR Wo­ło­dy­myr Arie­niew:

 

Nie­złe, choć po­czą­tek tro­chę prze­kom­bi­no­wa­ny, cha­otycz­ny. Nie mo­głem się w tym ro­ze­znać. Długo nie byłem pe­wien, czy to fak­tycz­nie zwie­rzę­ta, czy ra­czej takie „zwie­rzę­ta-hu­ma­no­idy” jak choć­by w ko­mik­sie Black­sad.

Ogól­nie to taka tro­chę bajka. Nie czyta się tego źle, ale to nie moje kli­ma­ty. Chyba dość traf­nie opi­su­je to opo­wia­da­nie tytuł roz­dzia­łu dzie­sią­te­go:

pełen kiep­skich żar­tów i praw­dzi­wych cudów

Wła­śnie taki jest cały ten tekst! :)

Do po­czy­ta­nia, zwłasz­cza we świę­ta. Ale, że moja pre­nu­me­ra­ta do­tar­ła w syl­we­stra, to i nie dzi­wo­ta, że mnie nie chwy­ci­ło ;)

 

CIO­TECZ­KA MERLE I PA­STUCH 4200 R.S.A. Gar­cia:

 

Ja wiem, że to taka sty­li­za­cja, że to za­mie­rzo­ne, ale pierw­sze stro­ny czy­ta­łem z ko­ła­ta­ją­cą w gło­wie jedną myślą: ale po­two­rek!

Ja wiem, że takie za­ba­wy z formą się udają, ot choć­by „Kwia­ty dla Al­ger­no­na”, czy „Me­cha­nicz­na po­ma­rań­cza”, ale to nie­licz­ne wy­jąt­ki po­twier­dza­ją­ce, że temat jest grzą­ski i pi­sa­nie ta­kich tek­stów przy­po­mi­na prze­dzie­ra­nie się Froda i Sama przez Mar­twe Bagna :)

No nie po­rwa­ły mnie pe­ry­pe­tie pa­stu­cha 4200 i cią­gle zja­da­ją­ce­go go capa Igna­ce­go. A jeśli ktoś za­sta­na­wia się, czy to cho­ciaż za­baw­ne, to wy­ja­śniam, że mało bądź wcale, a po­ziom żar­tów cza­sem fak­tycz­nie budzi uśmiech, ale po­li­to­wa­nia, jak w tym przy­pad­ku:

– Jak ino Ignaś mie wysra, to sie zbie­re do kupy…

 

Nie jest to cał­kiem tra­gicz­ne, pod ko­niec jest przy­jem­ny, cie­pły frag­ment, który nawet lekko mnie wzru­szył, ale ogól­nie – po­two­rek ;)

 

Po­zdra­wiam!

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

No i mamy. Rok 2025!

Jakoś nie na­stra­ja mnie to opty­mi­stycz­nie…

Ale na czar­ne myśli naj­lep­sza lek­tu­ra. Naj­le­piej do­brych tek­stów. A ta­kich w nowym nu­me­rze Nowej Fan­ta­sty­ki nie za­bra­kło!

 

W pro­zie pol­skiej tym razem rzą­dzi hor­ror.

„Pa­sa­żer­ka” Jo­an­ny Łań­cuc­kiej –  jest kli­ma­tycz­nie, oby­cza­jo­wo i nawet cza­sem nie­po­ko­ją­co. Cóż, kiedy za­koń­cze­nie ze­psu­ło mi ten tekst. Nie zro­zu­mia­łem za­pew­ne!

„Sezon Hotel ****” Ju­sty­ny Han­kus – też ni­cze­go sobie kli­ma­cik. Tro­chę sur­re­ali­stycz­ny. Nie wiem dla­cze­go, ale w gło­wie cią­gle sie­dział mi Kin­gow­ski hotel „Pa­no­ra­ma”. Choć tek­sto­wi bli­żej ra­czej do To­po­ra („Lo­ka­to­ra” głów­nie). Mnie się po­do­ba­ło!

„Epi­ta­fium” Marka Ko­len­dy – tekst naj­lep­szy z całej czwór­ki tek­stów pol­skich. Jako zwo­len­nik mi­ni­ma­li­zmu był­bym za przy­cię­ciem po­cząt­ku, to wtedy opo­wia­da­nie by­ło­by bar­dzo dobre. A tak jest tylko, i aż, dobre!

Czyli – jest kli­mat, cza­sem dreszcz po krzy­żu prze­bie­gnie, i jest dobre za­koń­cze­nie! Świet­nie się „Epi­ta­fium” czy­ta­ło.

„Smut­ni lu­dzie są naj­smacz­niej­si” Ma­riu­sza Woj­tecz­ka – a tu nic no­we­go dla sie­bie nie zna­la­złem. Że ludz­kie po­two­ry po­słu­gu­ją się po­two­ra­mi? Żadne to od­kry­cie. IMHO naj­słab­szy pol­ski tekst.

 

A co tam panie za gra­ni­cą piszą? Ano to.

„Mu­zy­kan­ci. Czwar­ty dar” Wo­ło­dy­my­ra Arie­nie­wa – to opko spóź­ni­ło się o mie­siąc (zna­czy dla nas, bo dla pra­wo­sław­nych jest aku­rat na czas). Bar­dzo miłe, chwy­ta­ją­ce za serce opo­wia­da­nie o sile mi­ło­ści, przy­jaź­ni, współ­pra­cy. Pro­sty tek­ścik, nie­no­wa­tor­skie urban fan­ta­sy, ale świet­nie mi się go czy­ta­ło. I tylko szko­da, że nie w Świę­ta, bo to byłby to wła­ści­wy czas na ten tekst.

„Cio­tecz­ka Merle i Pa­stuch 4200” R.S.A. Gar­cia – au­tor­ka po­cho­dzi z bar­dzo dla nas eg­zo­tycz­ne­go kraju, Try­ni­da­du. I na­pi­sa­ła coś w sumie bar­dzo pro­ste­go – że naj­bar­dziej w życiu liczą się uczu­cia. Nawet jeśli ob­da­rzy­my nimi ma­szy­ny i zwie­rzę­ta. Ko­lej­ny tekst gra­ją­cy na tych­że wła­śnie uczu­ciach, ale za to jak pięk­nie! I w końcu na­resz­cie ro­zu­miem, za co tekst zo­stał ob­da­ro­wa­ny Ne­bu­lą. Tym razem je­stem za!

Aha, tro­chę ta sty­li­za­cja ję­zy­ko­wa wy­da­ła mi się prze­sad­na. Nie wiem, czy tak było w ory­gi­na­le, ale tro­chę to można było jed­nak wy­gła­dzić. Czy tłu­macz Hum­Tran­s42 to sztucz­na in­te­li­gen­cja?

 

Pu­bli­cy­sty­ka.

Świet­ny tekst Alek­san­dry Klę­czar o mi­tach grec­kich. Pew­nie dzię­ki nim tak lubię fan­ta­sty­kę, bo to prze­cież fan­ta­sy pełną gębą. Ale mam py­ta­nie do Au­tor­ki – moje wy­da­nie „Mitów…” z lat 70-tych, które to było źró­dłem mego za­uro­cze­nia, (jak pa­mię­tam, bo gdzieś za­gi­nę­ło), pod­pi­sa­ne zo­sta­ło przez dwie au­tor­ki – Wandę Mar­kow­ską i Annę Mil­ską. Ja­kieś sza­chraj­stwo się tam zda­rzy­ło?

 Tek­stu o Wiedź­mi­nie nie czy­ta­łem, bo jesz­cze je­stem przed lek­tu­rą „Roz­dro­ża kru­ków”. Co do tek­stu Zim­nia­ka i wstęp­nia­ka Na­czel­ne­go mam jedną wska­zów­kę – pie­niądz gor­szy wy­pie­ra lep­szy. Che­mia fa­st­fo­odów wy­par­ła je­dze­nie or­ga­nicz­ne. Rap wy­parł mu­zy­kę. Itd. itp. Ge­ne­ral­nie oczy­wi­ście, bo en­kla­wy ist­nie­ją. To zna­czy – dla twór­ców ludz­kich otwo­rzy się je­dy­nie nisza. Resz­ta to bę­dzie pro­duk­cja ma­szy­no­wa.

Taką nie był na pewno „Rę­ko­pis zna­le­zio­ny w Sa­ra­goss­sie” nad któ­rym roz­pły­wa się Neil Ga­iman. Film wi­dzia­łem, książ­ka czeka na półce, więc po­wiem tylko – wspa­nia­le!

Z roz­mo­wy z panią Unką Odyą wy­nio­słem wła­ści­wie tylko jedno wra­że­nie – to już nie mój świat, ten świat mło­dych (te wszyst­kie dys– to do­pie­ro „ryją mi banię”). Pani ma roz­pi­sa­ną ka­rie­rę do wieku lat 45, a potem…No wła­śnie! Jak to kie­dyś po­wie­dział mój syn: „tato, jak ja będę miał dwa­dzie­ścia lat i będę do­ro­sły, to ty bę­dziesz już stary i umar­niesz”?

Za to bar­dzo mnie pod­niósł na duchu wy­wiad z Krzysz­to­fem Bi­liń­skim – to wła­śnie tacy będą twór­cy en­klaw ludz­kie­go pi­sa­nia w za­le­wie utwo­rów two­rzo­nych przez SI. I choć twór­czość nie­któ­rych wy­mie­nio­nych au­to­rów „bani mi nie ryje”, a wręcz uwa­żam ją za ar­ty­stow­ski beł­kot, to jeśli ktoś chce to czy­tać? Super! Oby wię­cej ta­kich Wy­daw­nictw IX!

 

Li­te­ró­wek – 8, choć z po­da­nych wyżej przy­czyn nie wy­ła­py­wa­łem ich w tek­ście wiedź­mi­now­skim i opo­wia­da­niu Gar­cii.

A z wro­dzo­ne­go cze­pial­stwa przy­po­mnę, że Co­lom­bo to była sto­li­ca Cej­lo­nu (a jest mia­sto w Bra­zy­lii). Słyn­ny de­tek­tyw na­zy­wał się Co­lum­bo. Bo w już w dru­gim nu­me­rze z rzędu ten mi­kro­błą­dzik się po­ja­wia!

 

PS. Wszyst­kie­go do­bre­go (mimo wszyst­ko) Czy­tel­ni­ków i Re­dak­cji NF na Nowy, 2025 rok, życzy Sta­ruch.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

@Sta­ruch 

Szu­kam wspól­ne­go wy­da­nia mitów grec­kich Mar­kow­skiej i Mil­skiej – one sporo współ­pra­co­wa­ły, a ich książ­ki czę­sto wy­cho­dzi­ły jako pe­wien ro­dzaj, hmmm, kom­pi­la­cji, to zna­czy czę­ści nie­któ­rych były wy­da­wa­ne osob­no, albo wy­da­ne osob­no krót­kie ba­śnie łą­czo­no w ca­ło­ści. Ja mam wy­da­nie – n+1 wzno­wie­nie, bo było ich wiele – “Mitów Gre­ków i Rzy­mian” samej Mar­kow­skiej, ale ona w ogóle do te­ma­ty­ki mitów w opra­co­wa­niu dla mło­dzie­ży pod­cho­dzi­ła trzy razy – w 1949, w la­tach 50. i potem w końcu w 1968. Musi mnie po­rów­nać jakiś mit w tych trzech wer­sjach… 

I dzię­ku­ję za miłe słowa :)

 

Oraz, Sta­ru­chu, Unka Ondya jest z rocz­ni­ka 1986, bli­żej czter­dziest­ki niż świa­ta dzi­siej­szych na­sto­lat­ków :) 

ninedin.home.blog

@Ni­ne­din

Ja mia­łem takie kie­szon­ko­we wy­da­nie z lat 70-tych. I pa­mię­tam na pewno (co praw­da to duży ha­zard w moim wieku tak mówić ;)), że na okład­ce były na­zwi­ska obu pań.

 

A co do Ar­tyst­ki – je­stem w takim razie star­szy niż my­śla­łem ;)

 

EDIT: Muszę kie­dyś po­grze­bać na Stry­chu, bo nawet wujek Gu­giel nie po­ma­ga. A może rze­czy­wi­ście źle pa­mię­tam frown?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Nowa Fantastyka